nagrody ISAF Rolex World Sailior of the Year Awards

W świecie żeglarskim ostatnio niewiele się dzieje. Oczywiście trwają ostatnie przygotowania do startu regat Vendee Globe i na pewno wszyscy śledzimy ostatnie ruchy Gutka i to co tam tylko można w internecie wypatrzyć.

Ja natomiast chciałbym zwrócić waszą uwagę na przyznane ostatnio nagrody ISAF Rolex World Sailior of the Year Awards a właściwie na laureata (już po raz 4ty) tej nagrody-Bena Ainslie.

Ben to osoba na tyle znana w środowisku, że nietaktem byłoby go w jakiś sposób przedstawiać. Fakt zdobycia 4 złotych medali (i 1 srebrnego), 10 tytułow mistrza świata i 9 tytułów mistrza Europy wydawać by się mogło, że mówią wszystko. Ponieważ mam tą przyjemność, że znamy się z Benem od lat i przez kilka lat rywalizowaliśmy w jednej klasie to pozwolę sobie zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które to w fajny sposób były wspomniane na stronie ISAF’u. (http://www.sailing.org/news/32843.php).

Wydawać by się mogło, że jest to typowy ‘golden boy’. Facet, któremu wszystko wychodzi, czy steruje Finnem, Laserem czy AC45. Kiedy przeczytacie ten krótki opis jego dokonań na stronie ISAF’u to mam nadzieję, że rzuci się wam w oczy to ile tak na prawdę pracy ten chłopak włożył w to by osiągnąć te wszystkie sukcesy. Wspaniale opisuje to w swojej książce: „Close to the Wind”, której uaktualniona wersja pojawiała się właśnie na brytyjskim Amazonie. Z reguły dość sceptycznie podchodzę do wszelkiego typu autobiografii sportowych, ale muszę tą książkę polecić.

Wracając do Bena-był to zawsze (a właściwie jest) to facet, który zawsze pracował najwięcej i najciężej. Nie pozwalał by jakiekolwiek słabe punkty jego żeglugi nie były przetrenowane na tyle by stać się jego największymi atutami. To dla czytającego brzmi jak frazes-ale czy można być na najwyższych obrotach, w pełni oddanym i zdeterminowanym, non-stop w podróży, 300 dni w roku przez 20 lat??? Nie można. Potrafią to nieliczni. Ja mogą podać przykłady takich 2 osób-Ben i Robert Scheidt. Los chciał, że obaj przez 8 lat rywalizowali w jednej klasie. O ich rywalizacji podczas ostatniego wyścigu Igrzysk w Sydney słyszeli chyba wszyscy. Najlepiej oddanie Bena opisze historia jak to przed IO 1996 roku w Savannah zawodnicy przenosili się z jednego klubu na teren portu olimpijskiego. Wszyscy zawodnicy spakowali sprzęt na samochody i przyczepy i pojechali-bo był to odcinek kilkudziesięciu kilometrów. Ben natomiast postanowił przepłynąć tą drogę na swoim Laserze. Zajęło mu to ponad 5h. Towarzyszył mu w tej „wycieczce”…Robert Scheidt…

Popełniłem ten komentarz, gdyż śledząc drogę Bena do ostatniego medalu olimpijskiego zdaję sobie sprawę jaki był tego rzeczywisty koszt. Podziwiam i zazdroszczę mu nie tych sukcesów i nagród-tylko właśnie tej niesamowitej, niczym nie zmąconej determinacji i pasji z jaką oddaje się codziennie żeglarstwu. I to jest tajemnica jego sukcesu.

 

 

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*